• info@tedwukropek.pl
Fundacja t:Fundacja t:
  • O Fundacji
    • Ludzie
  • Zapiski
  • Projekty archiwalne
  • Spektakle
    • Drzewo
  • Kontakt
    • RODO

Transformująca moc SPÓDNICZKI

(Reading time: 4 - 8 minutes)
Image
Teatr Pinokio w Łodzi | Scott Stuart: „Mój cień jest różowy”. Tłumaczenie: Michał Rusinek, adaptacja i reżyseria: Bartosz Kurowski, scenografia: Klaudia Laszczyk, muzyka: Łukasz Damrych, ruch sceniczny: Szymon Michlewicz-Sowa, konsultacja psychologiczna: Bianca-Beata Kotoro, Aleksandra Dulas. Premiera: 12 lutego 2022.

 

Transformująca moc SPÓDNICZKI

Tata jest super! Często bawi się z O. w superbohaterów, albo w policjantów i złodziei. Albo w Indian. Zbudował w dziecinnym pokoju prawdziwe tipi i teraz O. co noc w nim śpi. Tata jest duży i mądry. Potrafi wszystko wytłumaczyć i jest wyrozumiały wobec najdziwniejszych dziecięcych pomysłów. Tata nosi ciemne spodnie i ciemną koszulkę. I jeszcze kamizelkę z mnóstwem kieszeni na różne ważne drobiazgi. O. bardzo kocha swojego tatę i chciałby w przyszłości być taki, jak on.

projekt plakatu: Klaudia Laszczyk

Ale w życiu O. oprócz Taty jest ktoś jeszcze. Nosi różową koszulkę z kołnierzykiem, różowe spodenki i różowe trampki. A najbardziej lubi zakładać różowe spódniczki. Nie jakieś tam zwykłe spódniczki, ale obfite, tiulowe – jak prawdziwe księżniczki. W ogóle cały jest różowy. Nawet włosy! Nie lubi bawić się w Indian. Woli mknąć na wielkim jednorożcu i rozczesywać bujne włosy lalkom o wydatnych piersiach i nogach do nieba. A najbardziej lubi tańczyć. Różowy towarzysz nie opuszcza O. ani na krok. Zawsze za nim chodzi, zawsze patrzy w tym samych kierunku. Jest jego Cieniem.

Tata też ma swój cień. Jest duży i silny. Nawet większy od Taty. Tata i jego Cień są najlepszymi kumplami. Noszą takie same kamizelki. Twardo stąpają po ziemi. Pozdrawiają się przyjacielskimi kuksańcami i patrzą sobie prosto w oczy. Żaden nie spuszcza wzroku – zawsze gotowi do konfrontacji. Jak prawdziwi mężczyźni.

O. też chciałby zaprzyjaźnić się ze swoim Cieniem. Ale nie potrafi. Cudownie się czuje w jego towarzystwie, jednak czasami wolałby, żeby Cień zniknął.


„Mój cień jest różowy”, uroczy literacki drobiazg, w ciągu dwóch lat od pierwszego australijskiego wydania stał się światowym bestsellerem. Wzruszającą wierszowaną opowieść o miłości i akceptacji z czułością i poczuciem humoru przełożył na polski Michał Rusinek. Bartosz Kurowski przeniósł picture booka Scotta Stuarta na deski Teatru Pinokio. Reżyser (i autor adaptacji) dochował wierności literackiemu pierwowzorowi. W warstwie fabularnej przywołuje postaci – nawet te drugoplanowe – i wydarzenia opisane przez Stuarta. Czasem dodaje im kontekst, pozwala przemówić z zabawną manierą, bawi się smaczkami, wszystko to jednak w zgodzie z duchem oryginału. Sam tekst Stuarta również pada ze sceny – niekiedy w dialogach postaci, częściej w piosenkach. W swojej inscenizacji Bartosz Kurowski nie poprzestaje jednak na opowiedzeniu historii chłopca o różowym cieniu i jego taty. Otwiera ją na polską rzeczywistość i wykorzystuje do wypowiedzenia, wykrzyczenia i wyśpiewania manifestu mądrych, wrażliwych i godnych zaufania Dzieci.

Różowy Cień O. nie pasuje do świata, o którym opowiada mu Tata: „Cień Taty mojego | niebieski jest cały – | i wszystkie chłopaki | w rodzinie tak miały.” Wyłamuje się schematom i tradycjom, jest niewygodny, wywołuje poczucie wstydu. O. nie chce zawieść swojego Taty i gdy tylko ten się pojawia w dziecięcym pokoju, chowa swój Cień w najdalszym kącie tipi. Lecz gdy rodzic wychodzi, nie potrafi się oprzeć niezwykłej więzi.

Bartosz Kurowski nie poprzestaje jednak na opowiedzeniu historii chłopca o różowym cieniu i jego taty. Otwiera ją na polską rzeczywistość i wykorzystuje do wypowiedzenia, wykrzyczenia i wyśpiewania manifestu mądrych, wrażliwych i godnych zaufania Dzieci.

Ta wymyka się normom i porządkującym rzeczywistość słowom. Rodzi się i umacnia w ciele, które skrywa najgłębsze, niewypowiedziane emocje. Szymon Michlewicz-Sowa zaufał dziecięcej publiczności i zaproponował choreografię wyrazistą, gęstą od znaczeń, odwołującą się bezpośrednio do wrażliwości młodego odbiorcy. Oba Cienie przez cały spektakl pozostają nieme. Relacja Taty (Łukasz Bzura) i niebieskiego Cienia (Piotr Osak) jest jasna, uporządkowana. Obaj są dorośli, znają zasady. Porozumienie między O. (Łukasz Batko), a jego różowym Cieniem (Piotr Pasek) rodzi się z najprostszych gestów, nieśmiałych ruchów. Jakby obaj, niepewni jeszcze, dopiero sprawdzali, intuicyjnie szukali swojej tożsamości. Powoli odkrywają partnerstwo nowoczesnego baletu. Jest ono proste i naturalne. Taniec pozwala wyzwolić się od ograniczeń i zakazów do wolności bycia w kontakcie ze swoim najgłębszym „ja”.

fot. HaWa

To rodzaj bycia ze sobą, do którego Tata nie ma już dostępu. On „wie”, nigdy „czuje”. Trzeba z O. zrobić mężczyznę – dla jego dobra. Morsowanie? Internat? Klasztor? Może chociaż kurs otwierania konserw? W jego głowie rodzą się najdziwniejsze pomysły. Niebieski Cień przygląda mu się z coraz większą niepewnością i rezerwą. Już nie stoi murem za swoim kumplem. Z zaangażowaniem oddaje się pielęgnacji okazałej monstery. Także nobliwi przodkowie patrzą z portretów z dezaprobatą. Klaudia Laszczyk stworzyła całą galerię rodzinnych osobliwości. Jedno spojrzenie wystarczy, by wiedzieć, że to ten rodzaj ciotek i wujów, o których można bez końca opowiadać najbarwniejsze anegdoty: wyrazistych, zabawnych, lekko zdziwaczałych. Ale w gruncie rzeczy bardzo poczciwych. Płaskie formy z bogato zdobionych ram ożywają i przystępują do działania. Pewnej nocy nawiedzają Tatę i odbywają z nim poważną rozmową. Bo czy ktoś kiedyś – w najlepszej wierze – nie zranił i jego najgłębszego ja? Nie odebrał marzeń w imię racjonalności?

Reżyser wierzy w dzieci, w ich mądrość i moc transformującą świat.

W marzenie o lepszym świecie wierzą dzieci. Bartosz Kurowski rozbudowuje, ledwo w książeczce Stuarta zaznaczony, wątek rówieśników O. Reżyser wierzy w dzieci, w ich mądrość i moc transformującą świat. Na scenie Pinokia to nie są liminalne istoty w przededniu dorosłości. To pełnowartościowe osoby, myślące i czujące. Nie ma chyba w tej chwili na polskich scenach spektaklu, który dobitniej by to ukazywał. Oto w szkolnej klasie odbywa się nieformalne zebranie. Dorośli (nie wszyscy, ale wielu) zajmują się dziwnymi rzeczami, a świat czeka na ratunek. Katastrofa klimatyczna, los ludzi, którzy muszą uciekać przed wojną, podstawowe swobody obywatelskie – to nie są puste hasła, które można zbyć łatwym „dzieci nic nie rozumieją”. Dzieci rozumieją, wszystko. Również to, że zamiast wykluczać różne osoby, lepiej działać wspólnie. Tak powstaje Stowarzyszenie Krytyczna Interwencja Ratunkowa Teraz! Kiedy O. wchodzi do klasy i widzi spojrzenia, skierowane na jego spódniczkę, ucieka przerażony. Niesłusznie, bo to nie ubiór chłopca jest przyczyną konsternacji. Właśnie rodzi się S.K.I.R.T. Spódniczka, która zmieni świat.

fot. HaWa

„Mój cień jest różowy” to spektakl przygotowany z dbałością o młodych odbiorców. W pracy nad przedstawieniem uczestniczyły dwie psycholożki, które konsultowały wprowadzane treści. Odpowiedzialny za reżyserię i adaptację Bartosz Kurowski inscenizuje picture booka Scotta Stuarta z delikatnością i uważnością, właściwą tematowi odkrywanej dziecięcej tożsamości. Nieważne, czy twój cień nosi różową spódniczkę, czy żółty sztormiak Grety Thunberg albo mówi Shakespeare’m – jesteś ważnym i wartościowym człowiekiem. Urzeka zespołowa praca aktorów Pinokia. W tej opowieści tak łatwo o przerysowanie: niepotrzebną agresję lub sytuacyjny gag. Tymczasem wszyscy prowadzą historię z czułością i zrozumieniem wobec swoich bohaterów. Przestrzeń zaprojektowana przez Klaudię Laszczyk jest bezpieczna i harmonijna. Nie ma w niej przypadkowych elementów, chaosu i mroku, potęgującego zagubienie bohatera. W tej historii wszystko kończy się dobrze.

Tata i jego Cień w finale również zakładają spódniczki. Tiulowe, obszerne – grafitową i niebieską. Dojrzałość Taty wzrusza i imponuje. Prawdziwy mężczyzna nie stawia czoła niebezpieczeństwom podstępnego świata, ale ma odwagę zmierzyć się z trudnymi emocjami własnego dziecka. Porzuca zamiar zmieniania syna, nawet „dla jego dobra” – akceptuje go i cierpliwie towarzyszy w odkrywaniu najgłębszego „ja”. Ta podróż nie będzie łatwa – jak niełatwe jest dorastanie, albo, w dorosłości już, mierzenie się z sytuacjami ponad siły. Ale będzie piękna i pełna niezwykłych momentów.


***

Gdy szczęśliwy O. może wreszcie beztrosko zatańczyć z Tatą i ich kolorowymi Cieniami, grający głównego bohatera Łukasz Batko przywołuje imiona dzieci: „Mam na imię Dominik! Mam na imię Kacper! Mam na imię Michał! Mam na imię Milo! Mam na imię Wiktor! Mam na imię Zuza! […] Proszę! Nie pozwól, żeby ta historia skończyła się źle!”.
Nie zapomnijmy o nich.

 


/mk
projekt plakatu: Klaudia Laszczyk
| zdjęcia: HaWa z materiałów prasowych Teatru Pinokio w Łodzi

 

Zapiski
16 luty 2022
  • Next article: Teatr spełnionych życzeń nast.
  1. Start
© 2017 "Fundacja t:" All Rights Reserved. Designed By RoMa
  • O Fundacji
    • O nas
  • Zapiski
  • Spektakle
    • Drzewo
  • Projekty archiwalne
  • Kontakt

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...